Sunday, October 11, 2009

PARYTETY

Ależ długo mnie tu nie było! Czy coś się dzieje z czasem, czy tylko dla mnie jest mało łaskawy? Przyśpieszył? A może nadmiar pracy tak go wysysa? Nooo, ale jak tu nie pracować? Może ktoś wie? Kto wie?
Ale... mimo wszystko, nie tylko pracą świat stoi - myśli również zajęte sprawami ISTOTNYMI, bo sprawiedliwość społeczna;( - sprawiedliwość? - wciąż mi zaprząta myśli, no i te różne afery i aferki, z których nieodmiennie jeden wniosek (dla mnie) płynie - WIĘCEJ KOBIET W POLITYCE! Koniecznie trzeba to sprawdzić. Co ryzykujemy? NIC! Gorzej nie będzie.
Poniżej tekst Kingi Dunin. Jak to się stało... jak "zawodowi politycy" (żeby oni byli zawodowi!) wystawili do wiatru głupie baby. Co ja będę wymyślać, skoro tekst gotowy.

Kinga Dunin
25.09.2009
Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Głównym postulatem Kongresu Kobiet było wprowadzenie parytetów na listach wyborczych. Na listach, nie w organach władzy, nigdy dość przypominania, bo wielu wciąż się to myli. W związku z tym powstał społeczny projekt zmiany ustawy o ordynacji wyborczej i niedługo trzeba będzie zebrać pod nim 100 tys. głosów. Wydaje się, że w kwestii tej padły już wszystkie argumenty. Postaram się jednak raz jeszcze odpowiedzieć na główny zarzut: Kobiety mają równe prawa w tym zakresie, tylko nie chcą z nich skorzystać. Nie chcą czy nie mogą? Prawa, z których jedni mogą skorzystać, a drudzy nie, oczywiście nie są równe i wymagają korekty. A jeżeli naprawdę po prostu nie chcą? To znaczy, że są istotnie różne od mężczyzn. Mają inne aspiracje, systemy wartości, inne sposoby działania. Jeśli w jakimś demokratycznym społeczeństwie jedna połowa obywateli w tak istotny sposób różni się od drugiej, to w imię demokracji i proporcjonalnej reprezentacji trzeba ją we władzach doreprezentować.

Ale zobaczmy, jak to jest z tym dostępem kobiet do polityki. W tym celu możemy sięgnąć po różne uczone analizy albo po książkę Manueli Gretkowskiej ‘Obywatelka’, zapis historii powstania i kampanii wyborczej Partii Kobiet. I spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie: czemu się nie udało? Oczywiście najprostsza odpowiedź brzmi: bo program był nieatrakcyjny dla wyborców. Są sobie stragany, na tych straganach leżą programy, a wyborcy chodzą i wybierają. I ten akurat im się nie spodobał. Można by tak powiedzieć, gdyby stragany były tej samej wielkości i stały w równie atrakcyjnych miejscach. Ale kobiety miały 30 tys. na kampanię, inne partie dziesiątki milionów. Jedni mają media i billboardy, inni ich nie mają. Kobietom brak też doświadczenia. Może to ich wina, ale z pewnością parytet przynajmniej w jakimś zakresie tę dysproporcję pomoże usunąć. Poza tym panie na swej drodze spotykają panów, a jakże - eleganckich i ‘rączki całuję’. Jednak w polityce nie ma sentymentów i nie ma co na nie liczyć, dlatego lepiej nie wierzyć we wszelkie zapewnienia o męskiej dobrej woli.

Oto zakochana w pięknym Tusku - wrażliwym i promieniującym urokiem - Manuela zostaje zaproszona na spotkanie z PO. Z grubsza wie, na czym ta gra może polegać, ale ma złudzenia. Wyobrażam sobie spotkanie z Tuskiem, ten rytuał naczelnych. Wielkie, nagie małpy porośnięte szczeciną ambicji - kto kogo zdominuje. Mniejsza samica chrumknie ulegle. Dominujący samiec pozwoli jej usiąść obok na tej samej gałęzi. Najpierw spotyka się ze Schetyną - Schetyna pływa zwinnie w garniturze, przylegającym elegancko, z błyskiem jak łuska. Szybki, sprawny gracz osładzający sobie porażki przyjemnościami życia. Obiecuje koalicję, możliwość wystartowania z list PO. Po tygodniu telefon od Tuska: niestety, zarząd się nie zgodził. W podtekście: ja bardzo chciałem, ale oni… Nawet nie oni, one, jak sugeruje Tusk, choć w zarządzie kobiety stanowią mniejszość. Na osłodę proponuje spotkanie. Stylowa restauracja, stolik zakamuflowany w osobnym gabinecie, zasłanianym kotarą. I obietnica: Możemy sobie pomóc. Pomożemy wam zbierać głosy. Dlaczego? Schetyna z Tuskiem tłumaczą, że chodzi o ściągnięcie głosów lewicy. W Partię Kobiet wstępuje nadzieja, że uda się zarejestrować listy we wszystkich okręgach.

Mijają kolejne dni. Gretkowska zapisuje: Dzwoni Ania, zapytała Schetynę, dlaczego jeszcze nikt z PO się nie zgłosił. On się zastanowił i… nie może niczego gwarantować. Straciłyśmy cenny tydzień na obiecanki… - Wystawili nas? - pytam głupio. Wsparłam się na facecie i ‘konkurencie’. Ja, która od manifestu kłapię o zdradzie kobiet przez lewicę i prawicę! Jestem na siebie wściekła, dałam się wykiwać. I to może starczy za puentę, choć może jeszcze dodam, że od pięknie brzmiących obietnic Tuska wolę gwarancje prawne. One przynajmniej nie wystawiają do wiatru.

Tekst ukazał się w „Wysokich obcasach” z 19 września 20


Szkoda, że dopiero teraz tekst ten ukazał się na łamach, ale dobrze. Panowie u władzy niczego nie mogą nam zagwarantować i niczego nie zagwarantują, niezależnie od opcji. Możemy to zrobić jedynie my same. Zawalczmy o gwarancje prawne, bo jest o co walczyć.