Friday, May 29, 2009

W przerwie w obieraniu szparagów...

którą zrobić musiałam, a jakże, bo obieranie tychże - co to ich większość niejadalna, choć bardzo wybujała na widoku, a reszta malutka i niepozorna, ale jakże smaczna, pod ziemią ukryta - potwornie jest stresujące; nigdy nie wiadomo, czy dobrze się obrało, a przecież żal wyrzucać tyle dobra... No - w każdym razie zrobiłam sobie przerwę na przyjemność poczytania zaprzyjaźnionych blogów. No i co? Nico! Cisza! Ogólne lenistwo lub, co bardziej prawdopodobne - emigracja wewnętrzna całych rzesz! Tęskno mi więc za balami u Senatora, który zapewne w dobie kryzysu nie śmierdzi pieniądzem, zacisnął więc pasa i gości nie sprasza/sprasa (ja seplenię troszkę i ładnie się rymuje); zakończył gromkim okrzykiem "O ja pierdziu..." czy jakoś tak, bo z pamięcią u mnie coraz gorzej, no i zamilkł. Toż samo z Fiaskiem; latająca po niebie berlińskim świnia musiała zrobić na nim niemałe wrażenie, bo też jakoś zapomniał języka w gębie. Możliwe też jest, że Fiasko się odciął, bo mu woda sodowa do głowy uderzyła... no... ostatecznie... naukowiec, kurczę pieczonę w pysk! Za to k4nia, choć nieprzyzwoity, rozśmieszył mnie do łez załączonym od niechcenia żarcikiem z brodą. My, prości ludzie, cieszymy się bele czym. Bo naukowcy to nie.
No dobra, szparagi czekają. Może mnie czymś miłym natchną, to skrobnę sobie w wolnej chwili, coby zapełnić blogową ciszę.

No comments: