Tuesday, June 23, 2009

Kongres Kobiet Polskich

Byłam na KKP. Już tam, na miejscu towarzyszyło mi uczucie, że uczestniczę w jednym z najważniejszych wydarzeń po 20 latach transformacji. A teraz już się z tym przespałam, już prawie przetrawiłam i wiem, że te dwa dni były absolutnie wyjątkowe, przyszłościowo pozytywne, że narodziła sie jakość, którą trudno bedzie zniszczyć. Nie szkodzi, że nie wszędzie KKP został dostrzeżony; nie szkodzi, że przez wielu z rozmysłem bagatelizowany i wreszcie - nie szkodzi, że nawet te kobiety, które znam i cenię za niezależność sądów, odwagę, dobrą minę do złej gry, determinację i wiele innych godnych podziwu cech, niezupełnie rozumiały jego sens...
Kongres Kobiet Polskich tak naprawdę rozpoczął wykład Pani Profesor Marii Janion. Nie ośmielę się komentować, nie potrafię... jestem szczęśliwa, że słyszałam to na żywo, a nagranie przechowam dla potomności...

Solidarność - wielki zbiorowy obowiązek kobiet

Maria Janion

Wykład inaugurujący Kongres Kobiet 20 - 21 czerwca 2009


Przez całe lata uznawałam wyrazisty podział na rzeczy poważne i niepoważne: w obliczu zniewolenia poważne są dążenia niepodległościowe, niepoważna zaś walka o prawa kobiet.
Prześladowania polityczne dotyczą działaczy niepodległościowych, natomiast represje i przemoc wobec kobiet mają być ich sprawą prywatną.


Wierzyłam, że najpierw wywalczona zostanie wolność dla całego społeczeństwa, potem wspólnie i spokojnie zajmiemy się polepszeniem kondycji kobiet. Ku mojemu zdumieniu okazało się, że w wolnej Polsce kobieta miała być „istotą rodzinną”, która zamiast polityką powinna zajmować się domem. Trochę zatem czasu upłynęło zanim pojęłam, że demokracja w Polsce jest rodzaju męskiego.

Ocuciła mnie uchwała o ochronie życia poczętego przyjęta w ostatniej chwili podczas krajowego zjazdu Solidarności w roku 1990. Zapadła wbrew stanowisku ogromnej większości obecnych na zjeździe działaczek związkowych; co prawda stanowiły one tylko 10% ogółu delegatów. Krajowa Komisja Kobiet NSZZ Solidarność, która ukonstytuowała się mniej więcej w okresie zjazdu, w liście otwartym skrytykowała projekt zakazu aborcji, jej zdaniem świadczący o tym, że choć polityka jest dziedziną, która powinna służyć wszystkim, została ona zmonopolizowana przez mężczyzn i w dalszym ciągu jest traktowana jako narzędzie dominacji.
W liście wzywano do utworzenia niezależnego ruchu kobiet.
Na represje nie trzeba było długo czekać: przewodnicząca komisji została zmuszona do ustąpienia, jej zastępczynię pozbawiono etatu. Niektórzy działacze, ci sami, którzy wybrali komisję, uznali, że ma ona „nielegalny charakter’’.

Wiele kobiet zrozumiało wtedy, że pierwszy ruch nowej władzy polega na przywróceniu społecznego i religijnego porządku płci. Szybko okazało się, że nowa władza to nie jesteśmy my. Ani organizacyjnie ani politycznie kobiety nie były przygotowane do tego, by się bronić. Powstało kilka niewielkich organizacji, pojawiało się kilka świetnych głosów: Agnieszka Graff, Kinga Dunin, Magdalena Środa, Bożena Umińska, Kazimiera Szczuka, Katarzyna Bratkowska.
I tyle.

Ocucenie sprowadza za sobą liczne konsekwencje. Określa przyszłość, ale i każe inaczej spojrzeć na przeszłość. Osobiście nigdy nie żywiłam złudzeń co do „równych szans”. Uważam, że dojście do obecnej pozycji kosztowało mnie znacznie więcej, niż kosztowałoby mężczyznę. I nie chodzi tu o żaden spisek. Dzieje się tak między innymi dlatego, że tak zwany uniwersalny wzorzec stworzony został z myślą o rodzaju męskim. Mężczyźni łatwiej zatem dostosowują się do obowiązujących w akademickim świecie standardów. Kobieta musi być wielokrotnie lepsza, by ją doceniono. Są to dla mnie rzeczy oczywiste – dlatego zawsze dziwią mnie wypowiedzi kobiet, które osiągnąwszy sukces, twierdzą, że po drodze nie dostrzegły przejawów dyskryminacji.

Feminizm, tak jak ja go widzę, to próba zrozumienia mechanizmów, które podtrzymują nierówny układ sił. Jest to zarazem droga powrotu do źródeł twórczości kobiet. Nie chodzi o to, by odciąć się od dorobku kultury ogólnoludzkiej, lecz o to, by znaleźć język dla kobiecych doświadczeń i przywrócić ich sens wspólnej kulturze. Ja sama w coraz większym stopniu uświadamiałam sobie kobiecą barwę tego, co robię; dostrzegłam, jak ważny był zawsze dla mnie łańcuch kobiecych pokoleń zdobywających wiedzę.

Zainteresowałam się filozofią różnicy płci. Próba nowego, otwartego i uniwersalnego zdefiniowania podmiotowości nie prowadzi przez udawanie, że płeć nie ma znaczenia. Przeciwnie. Od trzydziestu lat nauki społeczne i humanistyka zajmują się badaniem kulturowo definiowanej tożsamości płci. W Polsce jednak perspektywa taka napotyka na trudności, ciągle musi się bronić przed oskarżeniami o „modę” i „ideologię”. Trudno.

Z perspektywy kulturowych mniejszości, takich jak kobiety, Żydzi i wszyscy nie-katolicy, a także mniejszości seksualne, można zastanowić się nad pojęciem kanonu narodowego i jego trwaniem w świecie XXI wieku. Kanon narodowy w Polsce jest traktowany jako coś nienaruszalnego, niezmiennego. O pojmowaniu ducha narodu faktycznie ma decydować kościół katolicki oraz tradycja akowska. Rzadko zastanawiamy na tym, na ile kultura narodowa może odgrywać rolę emancypacyjną.

Sytuacja jest wszakże trudna. Spojrzenie z perspektywy feministycznej odsłoni charakter wybitnie męski naszej kultury. W jej obrazie na plan pierwszy wysuwają się społeczne związki między mężczyznami, więzi braterstwa i przyjaźni. Szlacheccy panowie bracia; hufce rycerskie; tajne stowarzyszenia filomatów i filaretów; spiski i konspiracje niepodległościowe; legioniści Piłsudskiego, uczestnicy licznych ruchów młodzieżowych w XX wieku. Przykro mi w tym ciągu wymieniać ugrupowania takie jak Młodzież Wszechpolska, szczycące się seksizmem, antysemityzmem i homofobią, ale niestety jest to konieczne.

Od paru wieków tworzy się obraz ciągu pokoleń przekazujących sobie ideał walczącej męskiej wspólnoty – aż do współczesnej Solidarności. Dominuje tu patriotyzm, wynoszący ponad wszystko braterstwo, wytwarzane i podtrzymywane podczas zbiorowych działań. Tworzone są heroiczne narracje o wspólnych bojach. Wszystko pod ciągle ponawiającym się wezwaniem i hasłem: Bóg, Honor, Ojczyzna. Niepodobna nie docenić znaczenia form męskiej wspólnoty dla kształtowania się nowożytnego pojęcia narodu, którego podstawę nieraz określano jako żarliwe braterstwo. Nowoczesne pojęcie narodu oraz powstający wraz z nim nacjonalizm łączyły się ze stereotypem męskości, mitologią męskiej wspólnoty.

W tym narodowym dramacie jedyna przewidziana dla kobiety rola to rola matki. Dla wszystkich tego rodzaju męskich wspólnot typowy jest szczególny stosunek do matki. Następuje jej totalne uświęcenie. Według badaczy kultury Matka to „figura idealnej kobiecości, która zabezpiecza męskie związki i męską historię.” W świecie kanonu narodowego istnieje tylko jeden model seksualności - jednoznacznie heteroseksualny i nastawiony na rozrodczość. Konieczna jest do tego kobieta matka. Ona właśnie staje się gwarantką narodowej wspólnoty heteroseksualnej, „jej przyzwoitości i poprawności obyczajowo - politycznej”. Matka panów braci to matka Polka i matka Ojczyzna. Panująca polska „narracja publiczna” patronką narodu polskiego czyni najbardziej idealną z matek – Matkę Boską. Za pomocą kulturowego uwznioślenia matki i macierzyństwa maskulinistyczna kultura polska zapewniła sobie patriotyczny konsensus.

Matka Polka, której najwyższym symbolicznym uosobieniem jest figura Polonii, w konieczny sposób została wyposażona w status ofiary. Jest to dziedzictwo mesjanizmu. Silna w polskim romantyzmie i odznaczająca się wielką trwałością topika mesjanistyczna posuwała się do porównywania, a nawet utożsamiania cierpień Polski pod zaborami z cierpieniami Chrystusa. Polska miała być „Chrystusem narodów”. W widzeniu księdza Piotra z III cz. „Dziadów”, która ostatnio uznana została za rzecz należącą bezapelacyjnie do literackiego kanonu narodowego, Mickiewicz rozbudował dokładną analogię między męczeństwem i śmiercią Chrystusa a ukrzyżowaniem i skonem narodu polskiego. Nad analogiami podobnymi medytowano w pobożnym skupieniu. Dzieje Polski wpisywano w schemat mesjanistyczny: cierpienia będą odkupione, naród zbawiony. W obrębie mesjanizmu dokonała się sekularyzacja metafory ukrzyżowania – religia wprzęgnięta została w służbę sprawie narodowej, polityka faktycznie zapanowała nad religią. Mesjanizm rozkwitał na emigracji po upadku powstania listopadowego jako stan mentalności „narodu wybranego”. Do dziś zachował się w Polsce. Obok opowieści heroicznej opowieść mesjanistyczna określa popularną historiozofię narodową.

W obrzędach patriotycznej religii naród miał swoje wyraziste osobowe wcielenie. Była nim Polonia, przedstawiana w końcu jako kobieta cierpiąca na krzyżu. Jej śmierć ofiarniczą uznano za konieczną część narodowej doktryny zbawienia. W centrum kultury nowożytnej XIX i XX wieku znajdują się figury kobiet, które poprzez swą śmierć zbawiają kochanka lub ludzkość. W Polsce jest to zbawienie narodu. Ta ofiara musi być niewinna jak ofiara Chrystusa. Dlatego Polonię czasem przedstawiano w białej, powłóczystej, dziewiczej szacie. Polonia- zbawicielka przelewała niewinną krew ofiarną, była bezbronna i prześladowana, opuszczona przez zdradzieckich sprzymierzeńców, napastowana i molestowana.
Stan wojenny szczególnie ożywił w wyobraźni narodowej te obrazy Polonii i Matki-Polki. Samoofiarowanie kobiet lokuje się w centrum nowożytnej mitologii polskiej. Matka Polka ma być przede wszystkim bezgraniczną ofiarnicą. Ma się ofiarowywać za rodzinę, za naród, za ojczyznę. Ciążenie stereotypu romantycznego jest przemożne, mimo jego pożegnań w kolejnych pokoleniach, wciąż nieśmiertelną parę polskiej wyobraźni stanowią powstaniec i Matka Polka.

Kiedy uświadamiamy sobie wspólnotowy charakter męskich społecznych wzorów i ofiarniczy charakter wzoru kobiecego, zaczynamy rozumieć, że kobiety w Polsce nigdy nie uzyskają wpływu na stanowienie prawa, na formowanie symboli i w ogóle na sferę publiczną, jeśli nie zaczną tworzyć własnych wspólnotowych więzi. W tym sensie kobieca solidarność - wciąż obśmiewana i demaskowana jako fikcja – rzeczywiście jest naszym wspólnym, zbiorowym obowiązkiem. .

W roku 1981 podczas Kongresu Kultury Polskiej, przerwanego przez ogłoszenie stanu wojennego wygłosiłam referat o kulturze pierwszej Solidarności. Zdanie podsumowujące moje wywody brzmiało: ogromny ruch emocjonalny musi być teraz przekształcony w ruch intelektualny. I co zadziwiające, to właśnie ostatnie zdanie – nie wiem z jakich powodów – nie zostało wydrukowane w podziemnym wydawnictwie zawierającym materiały z kongresu. Postulat od tamtego czasu się nie zmienił, chociaż emocje wytraciły swoje szlachetne uniesienie. Wzniosłe pojednanie dawno się skończyło, a ruch intelektualny wciąż nie może się zacząć.

Czy ma on szansę zacząć się dzisiaj?

Z punktu widzenia historii polskiego życia duchowego najważniejszym wydarzeniem ostatniego okresu była śmierć Jana Pawła II. Jak pisali socjologowie: „papież stał się ikoną i gwarantem tożsamości Polaków i dopóki żył, tożsamość ta mogła manifestować się jedynie poprzez religijne rytuały”. W ten sposób utwierdzało się mesjanistyczne utożsamienie polskości z religią. „Ograniczenie narodowej sceny publicznej do religijnych rytuałów sprzyjało rozwojowi idei narodu jednoczącej Polaków wokół »moralnej słuszności« , a nie publicznie negocjowanych interesów.”

Dziś konieczne jest tworzenie nowych, świeckich wspólnot, z których najbardziej liczną, choć zapewne niejednorodną, powinna być wspólnota kobiet, zdolna do przezwyciężenia wpływu religii na prawo, system ochrony zdrowia, naukę i edukację. Konieczne jest przedefiniowanie wspólnotowych symboli, ruch intelektualny na rzecz pogłębienia rozumienia polskiej tożsamości.

Transformacja ustrojowa, która z jednej strony jest naszą chlubą, z drugiej zaś – staje nam nieraz kością w gardle, nie może się w pełni dokonać bez emancypacji wykluczonych tożsamości i bez rzeczywistego zróżnicowania sceny politycznej. Niewątpliwie potrzebna jest nam nowoczesna polityka równouprawnienia płci i parytety jako jej narzędzie. Ale dopełnieniem transformacji ustrojowej musi być także transformacja symboliczna. Ten kulturowy wysiłek wciąż mamy przed sobą.

Profesor Maria Janion
Warszawa 20 czerwca 2009
Kongres Kobiet


Tekst wystąpienia dzięki uprzejmości Kazimiery Szczuki :)



Friday, May 29, 2009

W przerwie w obieraniu szparagów...

którą zrobić musiałam, a jakże, bo obieranie tychże - co to ich większość niejadalna, choć bardzo wybujała na widoku, a reszta malutka i niepozorna, ale jakże smaczna, pod ziemią ukryta - potwornie jest stresujące; nigdy nie wiadomo, czy dobrze się obrało, a przecież żal wyrzucać tyle dobra... No - w każdym razie zrobiłam sobie przerwę na przyjemność poczytania zaprzyjaźnionych blogów. No i co? Nico! Cisza! Ogólne lenistwo lub, co bardziej prawdopodobne - emigracja wewnętrzna całych rzesz! Tęskno mi więc za balami u Senatora, który zapewne w dobie kryzysu nie śmierdzi pieniądzem, zacisnął więc pasa i gości nie sprasza/sprasa (ja seplenię troszkę i ładnie się rymuje); zakończył gromkim okrzykiem "O ja pierdziu..." czy jakoś tak, bo z pamięcią u mnie coraz gorzej, no i zamilkł. Toż samo z Fiaskiem; latająca po niebie berlińskim świnia musiała zrobić na nim niemałe wrażenie, bo też jakoś zapomniał języka w gębie. Możliwe też jest, że Fiasko się odciął, bo mu woda sodowa do głowy uderzyła... no... ostatecznie... naukowiec, kurczę pieczonę w pysk! Za to k4nia, choć nieprzyzwoity, rozśmieszył mnie do łez załączonym od niechcenia żarcikiem z brodą. My, prości ludzie, cieszymy się bele czym. Bo naukowcy to nie.
No dobra, szparagi czekają. Może mnie czymś miłym natchną, to skrobnę sobie w wolnej chwili, coby zapełnić blogową ciszę.

Wednesday, May 20, 2009

... a własne uczucia

A jednak się złamałam; jeszcze wczoraj "dzieło" było nagie, to poniżej, no bo takie jest, do jasnej cholery!... ale... nie zdzierżyłam! Swoją drogą, przy okazji czegoś się nauczyłam - jak wklejać cenzorskie prostokąciki!!! Potrzeba, konieczność = determinacja = skuteczność.
Z tym, że ta potrzeba, zasłonięcia narządu, bo nawet nie nagości, dała mi do myślenia. Coś z tym "dziełem" jest nie tak, dla mnie osobiście; odczucia innych mogą być różne, za i przeciw, ale to akurat nie bardzo mnie obchodzi... Każdy ma prawo do własnej oceny.
Bronię wolności artystów, twórców, bo uznaję ich prawo do wolnej, nieskrępowanej wypowiedzi - takie samo prawo winni mieć, i mają, odbiorcy ich twórczości; mogą dzieło skrytykować, oblać je wiadrem pomyj, ale tylko werbalnie - nie mają prawa go niszczyć...
Czy mają prawo pozywać artystów do sądu? Hmmm... w gruncie rzeczy mają, tyle że prawo nie może być na tyle "elastyczne", by indywidualny osąd odbiorców sztuki pozwalał karać jej twórców. Ale prawo jest elastyczne, bo podlega nastrojom społecznym, ustrojom, podlega również interpretacji tych, którzy je stanowią i egzekwują. Banały... Twórca wie, gdzie żyje, może się spodziewać takiej czy innej reakcji... Czy się ugnie - jego sprawa, ale to zupełnie inna kwestia.
Czy pisarz, który "źle" pisze może być za swe "złe" pisarstwo karany? Karą dla niego jest brak czytelników. Bywają tacy, którzy piszą fantastycznie, a i tak ich twórczość nie zostaje dostrzeżona. Ryzyko twórcy. Ryzyko odbiorcy.
Sztuka podlega osądom, nie sądom.
Nie wszystko, co się "sprzedaje" jest dobre i na odwrót - taka nasza natura. Co stanowi o wartości sztuki? To, czy trafia - w serce, w umysł, w trzewia - czy nie, a i te są różne. Na szczęście.
Michał Anioł był zmuszony "przykryć zasłonami" narządy postaci Sądu Ostatecznego w Kaplicy Sykstyńskiej; po 500 latach oczyszczono freski i usunięto część zasłon umieszczonych na ich biodrach. Nie można im robić zdjęć, ale można je oglądać; wtedy były gorszące, teraz już nie. A może nadal są tacy, których "gorszą"... Nie muszą wchodzić do Kaplicy Sykstyńskiej, prawda?

Tuesday, May 19, 2009

obraza uczuć religijnych


Wydaje się, jakby to było wczoraj, tymczasem od tamtej wytoczonej artystce sprawy minęło już 7 lat! W 2002 r. gdańska artystka, Dorota Nieznalska, oskarżona została o obrazę uczuć religijnych, której dopuściła się swym dziełem "Pasja" (na zdjęciu). Warto przypomnieć, że obraz/fotografia stanowił część instalacji wystawionej w galerii "Wyspa" (Gdańsk? Sopot?); w tle emitowany był obraz filmowy przedstawiający mężczyznę podczas ćwiczeń na siłowni.
Skargę do prokuratury wnieśli posłowie LPR-u, G. Sz. i R. S., po obejrzeniu wyemitowanego przez TVN krótkiego newsa w Faktach. Telewizja wyeksponowała skandal i szokujące reakcje, wycięto merytoryczny opis pracy. Prokuratura skierowała sprawę do sądu. Dorota Nieznalska dostała się w tryby sądowego postępowania. W pierwszej instancji w 2003 r. została skazana za przysługujące jej konstytucyjne prawo do wolności twórczej. Groziło jej do dwóch lat więzienia.
I się zaczęło!!!!!!!! Jedni zacierali ręce, inni ocierali pot z czoła i zbierali po bruku brukające się opadłe szczęki. Nasi wspaniali ziomkowie, którzy z satysfakcją ryją gwoździami po karoseriach samochodów swoich sąsiadów, rzucają gdzie popadnie puszki po rozlicznych piwach, przywiązują do drzew w lesie niechciane kochane pieseczki lub podrzucają w parkach trucizny, które skazują je na nieopisane cierpienia; damscy i dziecięcy bokserzy; ci, dla których czyjaś własność jest do wzięcia, a własna własność jest świętością; ci wreszcie, dla których wszelka odmienność, nawet ta "niezawiniona", jak choćby starość i choroba, nie wspominając o "odmiennych" preferencjach seksualnych (fuj, fuj), jest zarazą.... wszyscy oni rzucili się do walki, bo poczuli się obrażeni.

Wypowiedział się więc pewien nauczyciel: - Widziałem relację w telewizji. Doszedłem do wniosku, że zostały naruszone uczucia religijne. Nastąpiła profanacja krzyża. Autorka zeszła poniżej dna. Wolno kiwać palcem w bucie, ale nie można pod czyimś nosem. Nazajutrz po emisji zadzwoniłem do prokuratury.

G. Sz., posłanka Ligi Polskich Rodzin, wykształcona, kulturalna Europejka, nigdy nie pozwoliła sobie być narażona na ekspozycję genitaliów męskich i oświadczyła: - Eksponowanie męskich genitaliów jest uznawane w kulturze europejskiej za nieprzyzwoitość i wulgaryzm. Połączenie tego z krzyżem narusza uczucia każdego katolika.
No dobrze - katolika, a co jeśli się nie jest? Katolikiem, oczywiście. Można się narażać, czy nie?

Jeden pan powiedział: Stopień obrazy był wysoki, nie pamiętam, żebym czuł się tak źle, żebym myślał o tym w nocy, żebym się tyle modlił jak wówczas...
No proszę! Ale można spać spokojnie i nie trzeba się modlić za głodujące dzieci na świecie... niech zdychają...

Byli też inni, na szczęście:
- Polityczni inkwizytorzy - mówił pewien ksiądz o działaczach Ligi Polskich Rodzin, którzy cieszyli się z ukarania przez sąd gdańskiej artystki.

Prokuratura chciała dla Nieznalskiej grzywny w wysokości 2 tysięcy złotych, ale Sąd Rejonowy w Gdańsku zdecydował, że 2 tysiące złotych to "żadna kara" i skazał artystkę na pół roku ograniczenia wolności w postaci nieodpłatnej kontrolowanej pracy społecznej.
Według sądu, Nieznalska umyślnie obraziła uczucia religijne katolików "poprzez publiczne znieważenie przedmiotu kultu" w miejscu publicznym.

Tymczasem dr K. P., kurator wystawy Irreligia w Atelier 304 Muzeum w Brukseli powiedział:
Ukaranie Nieznalskiej stanowi pokaz siły władzy wobec artystów i kuratorów sztuki, którym się mówi: Uważajcie! My tu rządzimy. Sprawujemy nad wami kontrolę i musicie się liczyć z nami.

... a K. N. - duszpasterz środowisk twórczych:
Właśnie wróciłem z Italii, gdzie na sakralnych katedrach wiszą akty Chrystusa. Tam nikogo ten widok nie obraża i nie gorszy. Jestem oburzony tym wyrokiem. Autorka czuje się pewnie jak napiętnowana czarownica. Najbardziej mnie oburza polityczny aspekt procesu.

itd., itd.

Uznaję prawo do oburzenia tych, którzy "dzieło" widzieli i więcej widzieć go nie chcą - ich prawo. Nie mają ochoty wgłębiać się w intencje artystyczne artystki - również ich prawo. Nikt ich nie zmusza do ponownego kontemplowania instalacji. Powinni iść do kościoła i pomodlić się za tę, która zgrzeszyła, jeśli taką odczuwają, zgodnie ze swoją głęboką wiarą, potrzebę.
Przy okazji mogliby również pomodlić się za ofiary tych, którzy są wypuszczani na wolność przez te same sądy, uznające "niską szkodliwość społeczną" gwałtów i katowania partnerek (?) i dzieci. Nie słyszałam, by któremukolwiek z tych oprawców wyznaczono karę nieodpłatnej kontrolowanej pracy społecznej... a wielu z nich wraca do domów i kontynuuje swe praktyki, co niejednokrotnie kończy się w sposób przewidywalny...
Nie chce mi się nawet cytować przykładów - jest ich zbyt wiele i są zbyt tragiczne.

Kołtuństwo, bezprawie, zakłamanie i cała reszta określeń, które charakteryzują sporą część naszego społeczeństwa, o zgrozo! - przybrało na sile po "odzyskaniu wolności".
Czy wolność musi być ujęta w niewidoczne więzy, by była wolnością wszystkich i dla wszystkich?

"Na 4 czerwca Sąd Rejonowy w Gdańsku wyznaczył następną rozprawę w sprawie Doroty Nieznalskiej. Po 7 latach sprawa wydaje się zbliżać do końca. Czy 4 czerwca usłyszymy wyrok uniewinniający? Jak powinniśmy go zdyskontować? ”? To cytat z art. w Feminotece- cytowałam tu wcześniej jeszcze jedno, następne zdanie, w obawie jednak przed utożsamianiem mojej oceny, "Sprawy" nie "Dzieła", z tą jego autora/rki, wykliknęłam je, bo mam odmienne.


Tuesday, May 5, 2009

o... jejku!

No! to jest niesłychane!... żeby tak ten czas zapierniczał!... jak jakiś oszołom! Ledwie wczoraj mi się nogi ugięły, kiedy kroczyłam bohatersko, aczkolwiek tchórzliwie, w kierunku matury z polskiego, a przecież dobra byłam... a tu już nogi mi się uginają ze starości! Szlak by to jeden trafił! Niesprawiedliwość dziejowa! Chyba nadszedł czas, by zrobić coś dla potomności, choć potomność ma to w głębokim poważaniu, no ale potomności nie należy pytać - należy się wcisnąć... Hmmm... jak to zrobić? I cóż po tym? Marność nad marnościami - ta cała nasza egzystencja pozbawiona sensu.
Mówią starcy (cóż mają powiedzieć?), że liczy się "chwila obecna", czyli niby szczęście...? Ja rozumiem - ptaszki, bo świergolą jak głupie; kwiatki, bo mimo wszystko kwitną; dzieci, bo się rozwijają (jak kwiatki:) i mądrzejsze są od rodzica, no i dobrze! - to jakiś postęp i wkład w ewolucję! Jest jeszcze literatura, słowo, znaczenie słów, ich interpretacja... i muzyka, z akcentem na U - to dopiero magia! Magia chwili - no... istnieje, byle tylko jakieś chamstwo nas nie przygwoździło, a przygważdża!
To taka myślowa interluda - RADIOHEAD...
Miałam dzisiaj wizję, nie sen!
Kobiety, panie, różne kobiety i panie, wychodzą zza swoich biurek, kas fiskalnych i kompów, na ulice! I wymachują tymi kwitami, fakturami, dokumentami i korektami, i krzyczą: DOŚĆ!
A róbcie wy to sobie sami! Chamy jedne, malwersanci, krwiopijcy i wyzyskiwacze! Idźcie się boksować na ring! Obijajcie sobie mordy bez naszego udziału!
Tak mnie jakoś naszło - metafizycznie... myślowa interluda...
... a może to ci cichociemni i ci inni? Bociek, Kmita, Szczerba, Mema, Litwin, Krysia, Czujny, Danusia, Żuk, Ognisty, Fon, Agaton... NN, NN, NN... Zenobia, Łza... tak wielu zapomnianych.
Póki pamięć, póty... a potem to już tylko metafizyka.
Marność nad marnościami, czy efekt motyla?
Jedno i drugie.