Sunday, March 22, 2009

... a przecieki?!... a przecieki?!...

... wykrzyknął niegdyś, zawieszając teatralnie głos, jeden z moich od tego momentu ulubionych aktorów sceny sejmowej, Tadek Cymański. Jego opcji politycznej nie trawię, ale łaskawie... rozgrzeszam własny podziw dla zdolności aktorskich pana posła, tym bardziej że niemal każdy jego występ wywołuje uśmiech, i przyznaję skruszona, że wprost przepadam za jego zawieszeniami głosu, znakami zapytania, rzucanymi w tłum posłów spójniko-granatami... Ciśnięte przez Tadka "i" może wybić oko!
Ale tam, nie o kunszt aktorski tym razem chodzi, ale o - i tu niespodzianka! - wagę jego słów! Tak, tak, bowiem przecieki są kwintesencją funkcjonowania współczesnej demokracji, modus vivendi dołów społecznych z wierchuszką, solą ziemi - tej ziemi, sensem i motorem działania całych rzesz, których doprawdy znikomy odsetek stanowi brać dziennikarska z przecieków żyjąca. Przecieki są i będą! Niestraszne im zakazy, paragrafy, druty kolczaste, zaryglowane drzwi i szepty, niestraszny im nawet strach.
Publicysta, Wiesław Gałązka, jako jeden z wielu odniósł się do sprawy Pawlaka i Misiaka i to raczej przypadek, że właśnie jego tu cytuję, bowiem artykuł ten jest dla mnie tylko odskocznią, inspiracją...
Budzące wątpliwości moralne postępowania tych dwóch panów, na których - umówmy się - akurat "padło", tak naprawdę obchodzą mnie w zupełnie innym kontekście, w kontekście zarazy nieuczciwości, kunktatorstwa i nepotyzmu, która opanowała większość gremiów decyzyjnych, wszelkiej maści, na wszystkich poziomach władzy, a jej trujące skutki odczuwają najszersze grupy społeczeństwa, głównie tego pracującego za okolice najniższej krajowej. Właściwie miałabym ochotę powiedzieć "dobrze wam tak"; nie potraficie się przeciwstawić, bo nie potraficie być solidarni, "różnić się pięknie", z poszanowaniem odmienności myślenia innych, i nie tylko myślenia... Dlaczego nie wykorzystujecie narzędzi, które dała wam demokracja?
"Wielu miało i ma to przekonanie, że sprawy świata tak są kierowane przez los i Boga, iż ludzie swym rozumem nie mogą ich naprawić i są wobec nich bezradni; przeto mogliby sądzić, że nie warto zbytnio się trudzić tymi sprawami, lecz spuścić się na los." (H. Sienkiewicz cytowany przez W.G.)
No i tu, kołem, wracamy do zjawiska "przecieków", które w momencie ujawnienia zaczynają żyć swoim życiem, niczym plotka, której nie da się zatrzymać. Kto jest źródłem przecieku? Jakie to ma znaczenie...
Z wysokich poziomów polityki spadamy do poziomu
mojego nieodżałowanego WUWr, Wydawnictwa Utraconej Wrażliwości;), rybiego ogona, na którym dociekliwy dziennikarz mógłby zrobić karierę.
Plotka niesie, niewątpliwie przeciek, iż
pracowników WUWr od pewnego czasu obowiązuje "instrukcja obsługi autora". Niniejsza instrukcja nie została wydana w formie papierowej, na piśmie, zapewne dlatego, by nie można jej było przemycić poza mury, nie zmienia to jednak faktu, iż ponoć obowiązuje. Przeciek nie jest zbyt precyzyjny, nie określa bowiem, w jaki sposób zobowiązano pracowników do wykonywania "instrukcji" i do milczenia, a szkoda... Zanim postaram się możliwie wiernie przytoczyć sens instrukcji, pragnę wyjaśnić, że AUTOR, będący jej bohaterem, jest dla tego typu wydawnictwa czymś w rodzaju Pana Boga (można nie wierzyć, ale co szkodzi się pomodlić); wraz z tekstem utworu "przynosi" bowiem do tegoż walizkę z pieniędzmi, które pokrywają koszty opracowania, wydania itd.; stanowią o "być" albo "nie być" wydawnictwa. Należy uściślić, że walizka nie jest własnością samego twórcy; musiał się nieźle nagłowić, naprosić i nachodzić, by to cudo zostało mu przekazane niczym pałeczka w sztafecie, no i mocno trzymać, by mu jej z dłoni ktoś nie wyszarpnął. Właściwie to ta walizka jest w WUWr najistotniejsza, sam twórca mniej, ale to jego odcinek sztafety, jest cenny i jemu należne są oklaski i doping. Stąd zapewne idea "instrukcji obsługi".
Przeciek przedstawia ją tak oto: kiedy do pokoju redakcyjnego wchodzi autor, redaktor prowadzący musi bezwzględnie wstać od biurka, dostatecznie szybko, by dopaść wchodzącego możliwie najbliżej drzwi i uścisnąć autorską prawicę z delikatnym uśmiechem na ustach. Przeciek nie precyzuje, czy wymagane jest złożenie pocałunku na dłoni twórcy, precyzuje natomiast zachowanie pozostałych pracowników, siedzących w tym samym pomieszczeniu. Otóż oni, zazwyczaj one, powinni pozostać przy swoich biurkach, obowiązkowo podnieść wzrok i patrząc w oczy twórcy, przywitać go chóralnym "dzień dobry".
Nie wiem, czy instrukcja obsługi autora uściśla dalsze zabiegi wokół jego osoby, mogę jedynie przypuszczać, że tak; wydający ją ma przecież świadomość, iż grono pracownicze, w które chcąc nie chcąc musi wpuścić Twórcę, nie odznacza się zbytnim wyczuciem i kulturą osobistą, nie wspominając o dobrych manierach; w ogóle musi być niezwykle ostrożny z tym podejrzanym towarzystwem, którym przyszło mu dowodzić; jest jednak czujny; nawet klamek dotyka jedynie przez naciągnięty rękaw swetra, aby się czymś broń Boże nie zarazić. Ale o tym szaa - to tylko plotka...
Ponoć instrukcja wywołała poruszenie. ??? Niesłusznie! Należy wyzbyć się niepokoju, uwierzyć Sienkiewiczowi, bo ma chłop rację: "
sprawy świata tak są kierowane przez los i Boga, iż ludzie swym rozumem nie mogą ich naprawić i są wobec nich bezradni", a... demokracja, wolność jednostki, godność i sprawiedliwość - dyrdymały!
Jakiś tam Misiak i Pawlak powinni sięgnąć czasami na niższe poziomy; tam to się dopiero wyrabia! Mogliby się wiele nauczyć i uniknąć głupich wpadek, bo choć cała ryba już śmierdzi, ogon wciąż mądrzejszy od głowy. Głowę za chwilę odetną, a ogon...


No comments: