Wednesday, November 12, 2008

Czy jestem feministką?

Umieszczam ten nie swój tekst, aby mieć do niego w każdej chwili dostęp, by go nie zapomnieć, by mi przypominał, ile to razy znajdowałam się w sytuacjach bardzo podobnych do tej opisanej przez Rebekę Walker, choć w "towarzystwach" tzw. lepszych, gdzie te same treści ubierane były w delikatniejsze słowa...
Umieszczam go też dla mojej przyjaciółki, która zadała mi pytanie "czym jest feminizm".

Stając się Trzecią Falą
Tekst: Rebecca Walker

„Becoming the Third Wave” powstało pod wpływem sprawy o molestowanie seksualne, o które Clarence’a Thomasa – czarnego kandydata na sędziego Sądu Najwyższego w Stanach Zjednoczonych – oskarżyła Afroamerykanka Anita Hill. Manifest Walker, będący proklamacją odrodzenia się ruchu kobiecego w Stanach w postaci Trzeciej Fali, ukazał się w 1992 roku w magazynie feministycznym „Ms.”.

Nie jestem jedną z tych osób, które siedziały przykute do telewizora, oglądając senackie przesłuchanie. Miałam zajęcia, na które musiałam iść, prace zaliczeniowe do napisania i, szczerze, ta cała sprawa była zbyt bolesna. Czarny mężczyzna wypytywany o swoje dewiacje seksualne przez komisję białych mężczyzn. Czarna kobieta oskarżająca o molestowanie i dyskredytowana przez inne kobiety. . . . Nie mogłam się zmusić do oglądania tej napaści na ludzkiego ducha, z której zrobiono sensację.

Jak dla mnie, w całej tej rozprawie nie chodziło o to, czy Clarence Thomas w rzeczywistości napastował Anitę Hill, czy też nie, lecz o sprawdzenie i zredefiniowanie zakresu kobiecej wiarygodności i władzy.

Czy kobiece doświadczenie jest w stanie zagrozić męskiej karierze? Czy kobiecy głos, kobiece poczucie własnej wartości i niesprawiedliwości może rzucić wyzwanie strukturze zbudowanej na podporządkowaniu naszej płci? Zeznania Anity Hill zagroziły, że uczynią to i jeszcze więcej. Jeśli Thomas nie zostałby zaprzysiężony, każdy mężczyzna w Stanach Zjednoczonych zostałby narażony na ryzyko. Jak wielu senatorów nigdy nie opowiedziałoby seksistowskiego dowcipu? Jak wielu mężczyzn nie użyłoby swego chronionego męskiego przywileju, by popsuć w jakiś sposób szyki koleżance, przyjaciółce czy też krewnej, umniejszając jej wpływy i pomysły?

Tym, dla których ich poczucie władzy jest w tak oczywisty sposób związane ze zdrowiem i wigorem ich penisa, byłaby to metaforyczna kastracja. Oczywiście, to zbyt wielkie zagrożenie.

Podczas gdy niektórzy mogą wychwalać cały spektakl za zwiększenie świadomości na temat molestowania seksualnego, jego rzeczywisty rezultat jest bardziej pouczający. On dostał awans. Ona została odrzucona. Mężczyźni zyskali pewność, co do nienaruszalności swojego penisa/władzy. Kobiety zostały upomniane, by zachowywać swoje doświadczenia dla siebie.

Kontruderzenie przeciwko amerykańskim kobietom naprawdę ma miejsce. Kiedy błędne rozumienie równości pomiędzy płciami staje się coraz bardziej powszechne, to samo dzieje się z próbą zawężenia granic osobistej i politycznej władzy kobiet. Zaprzysiężenie Thomasa, ostateczna manifestacja poparcia męskiego paradygmatu molestowania, jest wysłaniem jasnego przesłania do kobiet: „Zamknijcie się! Nawet jeśli będziecie mówić, my nie będziemy słuchać”.

Nie dam się uciszyć.

Jestem świadoma faktu, że żyjemy w oblężeniu. Mam zamiar oddać. Odkryłam i „spuściłam ze smyczy” więcej skrywanego gniewu, niż myślałam, że to możliwe. Niezliczony raz w moim dwudziestodwuletnim życiu zostałam zradykalizowana, upolityczniona, przebudzona. Odzyskałam głos i tym razem mój głos nie jest pojednawczy.

Po zaprzysiężeniu Thomasa zapytałam bliskiego mi mężczyznę, co myśli na temat tego całego bałaganu. Obchodzi go głównie niebezpieczeństwo, jakie Thomas może stwarzać dla praw obywatelskich dla kolorowych. Zaczynam tyradę: „Kiedy postępowi czarni mężczyźni zaczną stawiać na pierwszym miejscu moje prawa i dobro? Kiedy przestaną gadać tak cholernie dużo na temat «rasy», jakby dotyczyła ona wyłącznie ich?”. Odpowiada, że daję się ponieść emocjom. Krzyczę: „Muszę wiedzieć, czy jesteś ze mną, czy masz zamiar pozwolić im mnie zniszczyć?”.

Tydzień później jadę pociągiem do Nowego Jorku. Śliczna mama i córka, obie ubrane na zielono, siedzą po drugiej stronie przejścia. Mała dziewczynka ma ściśle zaplecione warkocze. Jej brązowa skóra jest zaróżowiona i gładka, jej oczy pogodne, gdy trajkocze radośnie, wyglądając przez okno. Dwaj mężczyźni wsiadają do pociągu i siadają zaraz za mną, trzęsąc moim siedzeniem, gdy z łomotem zajmują swoje. Zatapiam się we Wściekłość i wrzask. Zaczynają głośno rozmawiać o kobietach. „Człowieku, pieprzyłem sukę całą noc, a później nigdy do niej nie zadzwoniłem”. „Człowieku, tam jest wiele takich dziewczyn, znasz tę dziwkę, mieszka tam koło Tyrone? Cóż, wyrwałem to gówno”.

Matka przesuwa się bliżej do milczącej teraz córki. Patrząc na jej drobne plecy, dostrzegam, że przysłuchuje się mężczyznom. Zastanawiam się, jak mogę zmienić sytuację, jedyna ze wszystkich ludzi w wagonie. Milczenie czyni nas współsprawcami.

Kolejny wielki mężczyzna wsiada do pociągu. Po głośnym przywitaniu z tamtymi pasażerami, siada koło mnie. Mówi im, że jedzie do Filadelfii odwiedzić swoją żonę i dziecko. Naiwnie myślę, że jest inny. Wówczas: „Człowieku, jest cała masa kobiet w Filadelfii, które czekają na ciebie, byś dał im trochę”. Odwracam głowę i pozwalam, by ogień w moich oczach buchnął na niego. Zajmuje dwa siedzenia i ma ręce z wielkimi opuchniętymi kłykciami. Wyobrażam sobie, jak złote pierścionki na jego palcach spadają z trzaskiem na moją twarz. Wyczuwa coś. „Jak ci na imię, kochanie?”. Pozostali mężczyźni wychylają się zza siedzeń.

Wybucha potok słów: „Nie jestem twoim kochaniem, nie jestem twoją suką, nie jestem twoim maleństwem. Jak śmiesz mieć czelność, by siedzieć tu i mówić o kobietach w ten sposób, a później próbować rozmawiać ze mną?”. Kobieta/matka wtóruje do rytmu w poczuciu siostrzeństwa. Mężczyźni w jednej chwili zostają ogłuszeni. Wtem powrót: „O, suko, nie odwalaj tego kobiecego gówna tutaj, bo to głupia gadka”. Uderza tyłem jednej ręki o dłoń drugiej. Nie uchylam się. Fruwają słowa.

Odzywa się mój instynkt, podpowiadając, żebym wysiadła. „Jak widzę, nie zamierzacie się ruszyć; ja to zrobię”. Przesiadam się do pierwszego wagonu. Jestem tak wściekła, że ogarniają mnie myśli o morderstwie, o fizycznej zemście na nich, o separatyzmie. Prawie wychodzę z siebie; brakuje mi śmiałości, by się zamienić w żywą siłę. Jest mi niedobrze na myśl o tym, jak kobiety są negowane, gwałcone, ignorowane. Jestem wściekła, bezlitosna w swoim gniewnie na tych, którzy naruszają moją przestrzeń, którzy chcą zabrać moje prawa, którzy nie słyszą mego głosu. W miarę jak mijają dni, zmuszam się, by pojąć, co to znaczy być częścią Trzeciej Fali feminizmu. Zaczynam rozumieć, że jestem to winna sobie, mojej małej siostrze w pociągu, wszystkim córkom, które mają się jeszcze narodzić. Muszę wyjść poza swój gniew i sformułować agendę. Po zwalczeniu myśli o separatyzmie i bojowości, łączę się z własnymi uczuciami bezsilności. Zdaje sobie sprawę, że muszę przejść przemianę, jeśli mam się naprawdę poświęcić polepszeniu życiowej sytuacji kobiet. Moje zaangażowanie musi być czymś więcej niż głosem w dyskusji, braniem udziału w wyborach, czytaniem teorii feministycznej. Mój głos i świadomość muszą zostać przełożone na rzeczywistą akcję.

Jestem gotowa, by zdecydować się, tak jak moja matka zdecydowała przede mną, by poświęcić wiele ze swojej energii historii, zdrowiu i uzdrawianiu kobiet. Każdy z moich wyborów będzie musiał być zgodny z moim feministycznym standardem sprawiedliwości.
Bycie feministką oznacza włączenie ideologii równości i kobiecej siły w każde włókno mojego życia. Oznacza szukanie osobistej jasności w środku systemowej destrukcji, łączenie się w siostrzeństwie z innymi kobietami, nawet gdy jesteśmy podzielone, rozumienie struktur władzy po to, by je zakwestionować.

Choć to może wydawać się proste, jest to dokładnie ten rodzaj postawy, który jest niechętnie przyjmowany przez wiele moich rówieśniczek. Piszę więc te słowa jako apel do wszystkich kobiet, zwłaszcza kobiet z mojego pokolenia. Pozwólcie, by zaprzysiężenie Thomasa przypomniało wam, jak stało się to w moim przypadku, że do zakończenia walki jeszcze bardzo daleko. Niech to lekceważenie dla kobiecego doświadczenia wzbudzi w was gniew. Zamieńcie tę wściekłość w polityczną siłę. Nie głosujcie na nich, o ile nie działają dla nas. Nie kochajcie się z nimi, nie łamcie się z nimi chlebem, nie troszczcie się o nich i nie karmcie ich, jeśli nie stawiają na pierwszym miejscu naszej swobody do kontrolowania naszych ciał i życia.

Nie jestem feministką doby postfeminizmu. Jestem Trzecią Falą.

Tytuł oryginału "Becoming the Third Wave". Tekst ukazał się w 39 numerze pisma „Ms.”, styczeń–luty 1992.

Z języka angielskiego tłumaczyła Sylwia Kuźma, „LiteRacje”, nr 1 (14), wiosna 2007.

Rebecca Walker – ur. w 1969 roku, amerykańska pisarka i aktywistka feministyczna pochodzenia afroamerykańskiego i żydowskiego, córka Alice Walker, autorki „The Color Purple” („Kolor Purpury”). W 1992 założyła Third Wave Direct Action, przekształconą później w Third Wave Foundation, organizację mającą zachęcać młode kobiety do angażowania się w życie polityczne i społeczne i do stawania się liderkami w swoich społecznościach.

Czy jestem feministką? Tak - jestem.

1 comment:

Anonymous said...

Hej Fitka no tak czym jest feminizm to może już prawie i nieomal wiem .

Rozumiem jego potrzebę jak kazdego ruchu oddolnego ruchu społecznego ale bedąc na dzien dzisiejszy rozczarowana i zbrzydzona organizacją Świata mam poczycie jego beznadziejności.